Leon (Jean Reno) jest płatnym zabójcą. W niczym nie przypomina męskiego, twardego i nieposkromionego złoczyńcy. Wręcz przeciwnie: jest cichy, spokojny, na co dzień pije mleko. Pewnego dnia skorumpowana policja zabija swojego dostawcę narkotyków i jego rodzinę. Przeżyła tylko córka, która postanawia zemścić się na zabójcach. To niezwykle trudne zlecenie otrzymuje Leon, u którego młoda dziewczyna znajduje schronienie.
Nędzni ludzie... oglądałem ten film 15 lat temu będąc w gimnazjum i W ŻYCIU nie przyszło mi do głowy że Leon to pedofil i że w filmie są jakieś wątki pedofilskie. Nawet wersja reżyserska mi tego nie zmieniła. W filmie widzimy gówniarskie zadurzenie małej dziewczyny w dorosłym facecie który URATOWAŁ jej życie. Ona...
No właśnie. W pewnych scenach widoczny jest stosunek Matyldy do Leona jako do kochanka. Jakie uczucia waszym zdaniem Leon odczuwał do Matyldy? Kochał ją jak córkę, czy może było to 'coś innego'? Powiem szczerze, że nie daje mi to spokoju.
Szok jak kino się zmieniło przez te lata.... i teraz nie mamy nic żadnych filmów nic porządnego na poziomie leona, który na tamte lata był przeciętnie dobrym filmem .
Na dzisiejsze standardy to już klasyk i powinien należeć do arcydzieł.