No niespodzianka - jak do tej pory to fascynowaly mnie zawsze raczej tylko nadawane obcojezycznym filmom polskie koslawe jakies tlumaczenia badz wymysly tytulow - no ale tutaj widze premiere amerykanskiego oryginalu jako kompletny babol...
No bo czy ktos slyszal juz cos takiego - jezioro przeciw żmiji? W rzeczy samej - komiczna ewolucja rzemiosla nazewniczego - idzie widocznie nowe i pewnie wkrotce pozdrowimy tytuly o jakich tylko marzyc - oczywiscie tylko poto zeby wyroznic sie w nawale tytulow - takze dojdzie na pewno do spektakularnych wygibasow typu: 'Żaby kontra Lista Schindlera" czy coś w tym stylu... :D
Oryginalne tytuły filmów i ich tłumaczenia też powinny być objęte prawem autorskim. Jakby jeden z drugim taki dupek zapłacił kilkaset tysięcy dolarów odszkodowania, to odechciałoby mu się raz na zawsze radosnej twórczości. Chętnie poznałbym tych herosów, którzy wymyślają w zakamarkach pokoi dystrybutorów takie koślawe tytuły, a jeszcze chętniej ich szefów, którzy coś takiego zatwierdzają. To powoli robi się mało zabawne. Przykładem takiej twórczości jest także hiszpański film (nawiasem mówiąc, bardzo dobry), którego polski geniusz dystrybucyjny obdarzył tytułem: " Stare grzechy mają długie cienie". A oryginalny tytuł? "La isla mínima"! Pasuje, co?
No właśnie. Jeszcze jedna perełka. A wszystko dlatego, że licencje zezwalają na nadawanie własnych tytułów w poszczególnych krajach, a nie nakazują ich wierne przetłumaczenie. I później mamy takie kwiatki.
O, tego nie znałem. Dzięki za info! Ktoś mógłby pokusić się kiedyś o wydanie antologii tych tytułów wraz z wywiadami z ich twórcami, w których może ujawniliby swoje motywacje i przyczyny tych idiotyzmów. Powinniśmy tych geniuszy znać z imienia nazwiska! Ale to tylko marzenia... :-)